korczowski home page

Instytut Sztuki Akademii Pedagogicznej w Krakowie zaprasza na wystawe:

KORCZOWSKI "FOTOTEKA"

czerwiec 2008

GALERIA ZEJSCIE ul MAZOWIECKA 43 KRAKOW

Korczowski- Fototeka “Akt rozproszony”
Dzielo jest mozliwe, wrazenie estetyczne uchwytne (chyba, ze chodzi o metafizyke) jedynie poprzez serie i w serii: wizualnej serii fragmentów ciala, uchwyconych masie niewyraznej i nieformalnej calosci cial. Jednakowoz nie ma tutaj mowy o “tablicach anatomicznych”, cialo, w swojej wybranej czesci, jest przygotowane, ozdobione...

Na prózno starano by sie sporzadzic mape wyobrazonego zycia malarza, bogactwo jego wyobrazni zbija nas z tropu. Akt jest przesadzony, szczególy sa podporzadkowane ogólniejszemu pojeciu; Bogdanowi Korczowskiemu nie chodzi juz o znalezienie drogi ucieczki spojrzenia, które uczylo by sie odkrywac cialo, obnazac, lecz stara sie ukazac kolizje fragmentów zycia, mowy, rzeczywistosci. Przezywamy anty-katastrofe lub katastrofe na opak, jesli rzeczywiscie to posuniecie polega na pobudzeniu widzenia. Poniewaz to, co bylo do zobaczenia, juz zostalo obejrzane: obecnosc znanych postaci, osób, spuscizn, sladów, inspiracji, malarstwa, warstwy obrazu, która malarz omija, zeby jej nadac inna forme, fragment ciala. Tam, gdzie, w innych seriach, erotyzm, upadek sa zwierciadlami, okiem puszczonym do wielkiego przywódcy duchowego, dekadenckiego maga polskiego, Witkiewicza. Erotyzm, swiat wyobrazen, szalenstwo. Lub pokazanie pozadania bedacego czyms innym niz pozadanie i otoczenie aktu artysty nimbem mrocznego zagla.

Polaczenie malarstwa z fotografika, w celu stworzenia nowego srodka wyrazu , szybkosc kliszy fotograficznej wdzierajacej sie do wiecznosci malarstwa, pojmowanego jako skóra dziela... Tam, gdzie ciala sa podzielone na czesci, spojrzenia sa równiez podzielone: seria widziana w calosci (instalacja bedaca suma serii róznych inspiracji, róznych cial), poczawszy od pewnej odleglosci, zaciera sens pojedynczego fragmentu... Temu, kto zblizy sie do poszczególnego obrazu, pozostawiajac z boku swiat seryjny interpretowanego dziela, ukazuje sie fragment nagosci, opanowujac cala przestrzen malarska... Dyslokacja Aktu: nie chodzi juz o cialo kobiety, przedmiot kontemplacji i zachwytu, chodzi o kobiete podzielona na czesci, pokawalkowana, w mnogosci swoich kolejnych odslon, ubran, powabów, chwil, nawet swoich nastrojów, póz... Nie ma twarzy, oczu, bóstwo jest zastepowane przez ikone... Bogdan Korczowski ukazuje niemozliwy do pokazania charakter dystansu, spojrzenia i, w konsekwencji, niemoznosc namalowania twarzy, stworzenia portretu.

Wlasnie to nalozenie warstw, smiertelnej/niesmiertelnej, rozpoczyna inwersje form, albo raczej podniesienie- profanacja – nieczystego ciala bóstwa do statusu ikony: niesmiertelnosc Aktu rozproszonego, wiecznosc ciala wyrezyserowanego.

Jestesmy u kresu, w nieokreslonym. To, co pozostaje, to sprzecznosc formy, olsnienie: to, w siatkówce oka, obraz tego, co umiera pod spojrzeniem, tego, co jest ponad doczesnoscia ciala, oczywistoscia pragnienia. Nowe cialo stajace sie skora. Nowe malarstwo stajace sie cialem.

Gaëla Le Grand

Wywiad z Korczowskim dla "webesteem magazine " nr 10/2005:

Debiutowalem w 1974 roku jako performer (performance "Bialy Rower" na festiwalu w Nowej Rudzie), ale wlasciwie zawsze chcialem malowac i malarstwo jest moja forma expresji od ostatnich 30 lat. Wielokrotnie dyskutowano na temat mojego "symbolizmu abstrakcyjnego", szczególnie po mojej wystawie w Zachecie, która byla calkowicie oparta na abstrakcyjnych znakach. Wielokrotnie pytano mnie o interpretacje moich obrazów. Praktycznie nigdy nie zabieralem glosu, zostawiajac innym analize moich prac. Pewne opinie byly sluszne a inne zupelnie przypadkowe. Pózniej w Paryzu wielokrotnie slyszalem o pewnej "zmyslowosci" mojego malarstwa i wtedy rozpoczalem naprawde moja wlasna analize (artystyczna i psychoanalityczna) tych pojec, zaintrygowany tym "zestawieniem".

W polowie lat 90-tych zrealizowalem pierwsza serie polaroidów przedstawiajacych fragmenty ciala ludzkiego i wymieszalem je z moim malarstwem i symbolami jak krzyze czy gwiazdy.

Dlaczego polaroid?

Dlatego, ze odbitka jest unikalna, bezposrednio widzialna, bez specjalnego technicznego manipulowania. Uzywam polaroidu nie jako fotograf ale malarz, jak "pedzla i farby" równoczesnie, realizujac setki zdjec i klejac je na obrazie równoczesnie z farba. Maly format polaroidu narzucal maly format obrazu, ale obsesyjnosc pracy nie pozwolila mi sie zatrzymac. Doszedlem do punktu, w którym kilkadziesiat polaroidów zagubilo sie w samej masie poczatkowo kilkudziesieciu, a potem setki obrazków jako instalacji. Sprowokowalem i zbudowalem sytuacje malarsko-fotograficzna, która z DALEKA odbieramy jako MALARSTWO, a która patrzac z BLISKA zmienia sie w sytuacje FOTOGRAFICZNA.

Podwójnosc dziela?

Wielowarstwowosc interpretacji? Obraz nie jest "niewinny", cos za tym stoi, ale nie nalezy pytac "dlaczego?". Nalezy pytac "jak?". Ale obraz ani artysta nie jest "winny", bo jest po prostu wolny. Dotarlem do tego, ze sugestywnosc i podwójnosc interpretacji nigdy nie jest obiektywna jesli chodzi o dzielo artystyczne, kazde dzielo artystyczne. Zaskoczony bylem niedawno reakcja w Polsce na prace Doroty Nieznalskiej. Napisalem do niej "wolnosc sztuki jest nieograniczona wolnoscia" ; niestety doszlo do tego, ze Dorote skazano. Totalitaryzm myslenia akceptuje tylko pytania "dlaczego?", a nie "jak to sie dzieje, ze artysta dochodzi to pewnych mediów, czy uzywa róznych zestawien plastycznych?".

W Paryzu zrealizowalem w Galerii Selmersheim wystawe moich polaroidów z lat 90-tych i zatytulowalem "Phototheque" (Fototeka), dajac ten tytul jako aluzje do prywatnego archiwum artysty. Cala galeria byla wypelniona okolo 150 pracami z polaroidami i na otwarciu slyszalem zupelnie inne komentarze obserwujacych moje prace z dystansu kilku metrów i tych, którzy obserwowali prace z bliska. Ostatnio pracuje nad duzymi formatami czysto malarskimi i te serie nazwalem "Sensualite au Vegetal" (Zmyslowosc Roslinna). Sugestia po polaroidach? Moze, bo to jest praca równolegla do pracy fotograficznej.


"Les Echos de Pologne" 2005, nr 41:

Bogdan Korczowski prezentuje tworzona od 1995 r. instalacje malarska "Fototeka". Ponad 40 prac z tej serii to male abstrakcyjne obrazki, w które zostaly wkomponowane zdjecia polaroidowe przedstawiajace kobiece ciala w erotycznych pozach. Calosc uklada sie w scienny fresk. Wprowadzajac w "Fototece" opozycje pomiedzy abstrakcja i figuracja, artysta ponawia próby zmierzajace do usytuowania sie w polowie drogi miedzy ekspresjonizmem i introspekcja.
Wielka "kabala"
z Bogdanem Korczowskim rozmawia Delphine Dewulf

W jakim celu wlacza Pan fotografie do malarstwa?
Uwaga: wprowadzam do moich obrazów nie fotografie, ale polaroidy. Róznica polega na tym, ze w przypadku polaroidów nie ma mozliwosci multiplikacji. A wiec jest to, podobnie jak obraz, unikat. Co wcale nie znaczy, ze bronie tej techniki. Daze jedynie do zdefiniowania siebie jako malarza. Poza tym, robiac te zdjecia nie mam na celu stworzenia pieknych obrazów. Te polaroidy pokazuja rzeczy proste i surowe. Nie ma na nich postaci wprost, moje ciala kobiet pozostaja bez twarzy.

Te polaroidy w jasny sposób pokazuja, co przedstawiaja. Sa figuracja. Pana malarstwo przeciwnie, zawsze bylo abstrakcyjne...
Tak, interesuje mnie praca z ta dwoistoscia. Poza tym, od dawna mówiono mi, ze jest cos sensualnego w moich obrazach. Otóz to nie byl absolutnie cel moich poszukiwan. Ale zaczalem zastanawiac sie nad tym i zdecydowalem sie odbic pileczke pokazujac tym razem ostentacyjnie sensualnosc. Ostatecznie niektórzy widza w nich wylacznie zdjecia nagich kobiet, podczas gdy inni postrzegaja dzielo w calej jego zlozonosci. Zawsze sa dwa poziomy percepcji dziela. Z daleka "Fototeka" przypomina moje obrazy. Z bliska to cos zupelnie innego. Pozwala mi to polozyc nacisk na z koniecznosci subiektywny charakter interpretacji dziela. A takze zanalizowac sposób, w jaki inni patrza na moje obrazy.

Polska jest jeszcze krajem bardzo purytanskim… czy spodziewa sie Pan jakiejs szczególnej reakcji ze strony polskiej publicznosci?
Nie oczekuje reakcji. Nie staram sie równiez prowokowac. Ale jezeli niektórzy beda wzburzeni, to bedzie pozywka dla moich rozwazan.

Pierwszych 26 lat zycia spedzil Pan w Krakowie, ale od poczatku lat 80. mieszka Pan w Paryzu… Dlaczego zdecydowal sie pan osiedlic we Francji?
W Krakowie poslubilem paryzanke. Pojechalem za nia do Paryza, gdy rezim w Polsce zrobil sie zbyt dokuczliwy. Potem juz nie zamieszkalem w Krakowie, a to dlatego, zeby móc lepiej do niego powrócic. Jestem w podrózy artystycznej, tutaj i tam. Jestem Polakiem we Francji i Francuzem w Polsce. To wielkie szczescie dla artysty móc porównywac kultury. Konfrontacja jest absolutnie konieczna dla tworzenia. Pozwala uniknac zamkniecia. Podobnie, moja twórczosc unika klasyfikacji. Niektórzy moga mówic o "symbolizmie abstrakcyjnym", co nie jest sprzecznoscia.

Rzeczywiscie, Panskie obrazy sa niekiedy pelne symboli. Czy ma Pan jakies konkretne przeslanie do przekazania?
Wie Pani, zwiedzilem duzo wykopalisk archeologicznych w Basenie Morza Sródziemnego. Czesto znajdowalem sie przed kamieniami pokrytymi nieczytelnymi napisami. W takich wypadkach mozna doswiadczyc bardzo silnych wrazen, nawet jezeli naprawde inskrypcja to tylko antyczna deklaracja podatkowa. Mysle, ze w obliczu dziela nie trzeba starac sie zrozumiec, ale przede wszystkim odczuc. Bardzo wazne sa dla mnie slowa Bruno Schulza:
"Sztuka nie jest rebusem, do którego klucz jest gdzies schowany, a filozofia nie jest sposobem na rozwiazanie tego rebusu." (List B.Schulza do S.I.Witkiewicza)